Puste2 MENU
 | 
         Gdzieś przy Jabłonkowskiej. Bochen chleba na śniadanie z ledwie zarysowanym znakiem krzyża. Przywodzi na myśl fragment Galicyjan Stanisława Aleksandra Nowaka:

         Na wsi chleb szanowano, a nawet błogosławiono. Jeśli w chałpie był jeszcze chleb, to nie napoczynali dopiero co upieczonego bochenka. Skoro wystygł, Zawitka wynosiła go na strych i chowała w pakach na zboże. Rękami robiła w zbożu krzykopę, wkładała bochen i przysypywała starannie ziarnem. Ażeby nie zesechł i dobrze się przechowywał. Wyglądało to tak, jakby go nazad oddawała matce - zabrała po urodzeniu, obmyła wodą, upudrowała białą mąką i teraz śpiącego i nakarmionego, zawiniętego w lniane pieluszki kładła przy rodzicielce.
        Jeśli zaś domowi chcieli pokosztować chleba, to zawsze przed pokrajaniem kołacza Zawitka błogosławiła go znakiem krzyża świętego. Niczym Pazurnica żegnająca brzuch położnicy przed wywodem skreślała na bochenku krzyż, jakby chciała pokazać, że to chleb powszedni, o który wciągle się modli.
         Chleb był nieomal żywym storzeniem. 
        Gdzie tam kto by cisnał okruszek na klepisko. 
        Gdy jedną razą dziecka dokazywały przy obiedzie i jedno zakrztusiło się chlebem, a potem wysiąknęło okruszek nosem, okruszek wrzucono do ognia, pod blachę, z którego wyszedł. A gdy komu niechcący kromka upadła na ziemię, nie śmiał wziąć jej do gęby, zaniczym jej nie ukochał. Tak, jakby sie bał, że chleb się nań pogniewa i duża bieda się urodzi.
 

         Obowiązkowa lektura stopniująca umiejętnosć szacunku dla chleba przemijalnego i wiecznego.

         Troszczcie się nie o ten pokarm, który ginie, ale o ten, który trwa na wieki, a który da wam Syn Człowieczy; Jego to bowiem pieczęcią swą naznaczył Bóg Ojciec. J 6, 27 w przekładzie Biblii Tysiąclecia